Drodzy Przyjaciele Misji
Za nami już Święta Narodzenia Pańskiego i początek Nowego Roku, ale jeszcze zapatrzeni w Gwiazdę śpieszymy do Betlejem, by przyłączając się do Orszaku Trzech Króli, wraz z nimi klęknąć i wyznać przed Małym Dzieciątkiem Jezus, że jest naszym Zbawcą i Panem; a także prosić, by nas błogosławił w tym Nowym Roku.
Dla mnie, ten Nowy Rok, jest również czasem wielu zmian, nowych wyzwań i zadań, dlatego też proszę Was o wiele modlitwy za mnie. A jakież to zmiany, wyzwania i nowe zadania?
Po przeszło siedmiu latach posługi misyjnej w Peru, przyszło mi pożegnać lud Andów Centralnych. Na moją prośbę, podyktowaną względami zdrowotnymi, nasz Ordynariusz, ks. bp Andrzej Czaja wyraził zgodę, bym podjął posługę misyjną w nowym miejscu, w innym klimacie, innej kulturze. Takim to sposobem znalazłem się w krainie Yerba Mate, w cieniu Ruin Jezuickich Redukcji, z pięknym pejzażem Wodospadów Iguazu, tj. w Prowincji Misiones w Argentynie.
Miejscowi mówią o tym regionie: „Tierra Colorada” – kolorowa ziemia, a to ze względu na czerwoną glebę, bujną zieleń wszelakiej roślinności i piękny błękit nieba. Występuje tu klimat subtropikalny bez pory suchej, co charakteryzuje się wysokimi temperaturami i obfitymi opadami przez cały rok, co niestety odczuwam na własnej skórze. Teraz mamy tu lato, temperatury w okolicy 40°C a wilgotność 70-80% - sauna permanentna, ale za to w zimie będzie lepiej, bo ≈25°C i wilgotność ≈ 70% w porównaniu do ostrego i suchego klimatu Andów, to zmiana o 180°, zresztą nie tylko w klimacie. Flora i fauna typowa dla selwy, tj. dżungli: piękne kwiaty, motyle, kolorowe papugi, ale też i komary, świerszcze, karaluchy, chrząszcze, pająki, jaszczurki, węże, pumy, jaguary…, samemu w dżunglę, to raczej nie pójdę; starczy, że w obejściu i samym domu muszę uważać, … ale spokojnie…, da się żyć.
W Misiones można też znaleźć mocne ślady polskości, to owoc licznej Polskiej Migracji, która w tutaj znalazła swój nowy dom. Tak też jest i w moim przypadku, „Tierra Colorada” staje się powoli moim nowym domem. Poznaję okolicę, jej historię, ludzi, nowe zwyczaje i zasady życia. Kolejny „początek” w moim życiu.
Dnia 21 grudnia, ks. bp Juan Ruben Martinez, biskup Posadas, w czasie Mszy Świętej powierzył mi troskę o nowa parafię: ”Exaltación de la Santa Cruz” (Podwyższenia Krzyża Świętego) w Jardín América. Jest to parafia utworzona przed niemal pięcioma laty, z jedynej, jaka była do tego czasu, w tej miejscowości.
Kiedyś duża wioska, to dziś całkiem spore miasteczko, które liczy obecnie ok 55 tysięcy mieszkańców i ciągle się rozwija. Miasto dzieli na dwie części „Ruta 12” tj. droga krajowa, która tym samym stanowi granicę dwóch parafii, które liczą trochę ponad 22 tysiące wiernych każda.
Po sąsiedzku, parafia „Cristo Redentor” (Chrystusa Odkupiciela), w której posługuje również misjonarz z Polski, ks. Sławomir Kondzior z arch. Białostockiej. Po drugiej stronie „Ruta 12” aż do granicy z Paragwajem na rzece Parana, (drugiej, co do wielkości, po Amazonce, w Ameryce Południowej) rozciąga się obszar mojej nowej parafii, do której, poza kościołem parafialnym, należy jeszcze jedenaście innych kaplic. Sześć z nich znajduje się w obrębie miasta, w kolejnych jego dzielnicach, pozostałe cztery w Coloniach (tutejsze wioski pośród dżungli Misiones) i jedna w miejscu turystycznym, nad rzeką, obsługiwana tylko w sezonie. Najdalsze wyjazdowe kaplice, to ok godziny jazdy autem, niestety poza drogą krajową i większością w mieście, nie ma asfaltu, co w trakcie deszczu uniemożliwia docieranie do dalszych kaplic. Drogi gruntowe stają się zwyczajnie, najpierw bardzo śliskie a potem błotnisto-bagniste, co skutecznie eliminuje jakiekolwiek poruszanie się w czasie deszczu. Wysłużone Kangoo, które mam na Parafii, zdecydowanie nie nadaje się na tego typu drogi, ale jakoś sobie radzimy.
Ludzie za to przesympatyczni, życzliwi, pomocni, otwarci na słuchanie Bożego Słowa. Nie brak jednak ludzkiej biedy, bo kraj od „nastu” już lat boryka się kryzysem społeczno-ekonomicznym. Skutkuje to tym, że mamy w parafii kilka dzielnic dużego ubóstwa a nawet skrajnej biedy. To z kolei rodzi kolejne problemy: głownie mnogość różnych sekt wykorzystujących biedę, wszelkiego rodzaju kontrabanda, prostytucja, przemoc, no i nieszczęsny przemyt narkotyków – naprawdę bardzo delikatny i niebezpieczny temat. Niewątpliwie postęp cywilizacyjny większy niż w Centralnych Andach Peru, ale problemy podobne.
Obecnie jestem na etapie załatwiania spraw formalnych, związanych z dokumentami, pozwoleniami, zaświadczeniami, itp., itd. – trochę dużo tego, ale na to nie ma rady, trzeba przez to przejść i już. Poznaję też struktury i funkcjonowanie diecezji; no i przede wszystkim poznaję parafian i to jak wyglądają sprawy duszpasterskie w Parafii… przyglądam się, nie jest źle. Znacznie słabiej wyglądaj sprawy wyposażenia i kwestie gospodarcze. Na brak pracy nie będę mógł narzekać, gdzie nie popatrzeć, trzeba coś uposażyć, coś doposażyć, a to poprawić, tamto załatać... Kościół wraz z zapleczem zbudowany ponad 30 lat temu, jako kaplica i od tego czasu nie było żadnej konserwacji. Plebanijka z drewna… mała, przytulna, trochę ciasna, ale własna – tyle, że w tym klimacie raczej długo nie pociągnie - oby jednak jak najdłużej.
Jestem jednakże dobrej myśli, bo Dzieciątko Jezus tak jakoś w żłóbku się uśmiecha – zda się mówić: będzie dobrze, miej ufne i otwarte serce a Ja ci pobłogosławię.
Ot zamyślenia misjonarza na „Nowy Początek”.
Pozdrawiam Was serdecznie, o wytrwałą modlitwę proszę i życzę zapatrzenia w Boże Dziecię, by umieć przyjąć tę Miłość, którą przyniósł nam swym narodzeniem i żyć według Niej każdego dnia.
Jardín América, 03. 01. 2019
Padre Paweł Chudzik, misjonarz
Jadín América, Misiones, Argentyna