Śp. ks. Jan Chodura urodził się 10 grudnia 1940 r. w Tarnowie Opolskim, w rodzinie Szymona i Franciszki zd. Hermasz. Rodzice posiadali niewielkie gospodarstwo rolne z którego utrzymywała się cała dziesięcioosobowa rodzina. Ks. Jan miał 2 braci i 5 sióstr, dwoje innych dzieci zmarło we wczesnym dzieciństwie.
Szkołę podstawową ukończył w 1954 r. w rodzinnym Tarnowie i kontynuował naukę w liceum ogólnokształcącym przy Niższym Seminarium Duchownym w Gliwicach. Po złożeniu w 1958 r. Państwowego Eksternistycznego Egzaminu Dojrzałości przed Państwową Komisją Egzaminacyjną w Mikołowie wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Nysie.
Święcenia kapłańskie przyjął 23 czerwca 1963 r. w Opolu z rąk biskupa Franciszka Jopa. Po święceniach został wikariuszem w parafii pw. Wszystkich Świętych w Gliwicach (1963-1969), a następnie w parafii pw. św. Józefa w Zabrzu (1969-1974). W maju 1974 r. został przeniesiony na stanowisko wikariusza adiutora w parafii pw. św. Jadwigi w Raciborzu-Markowicach, by po zatwierdzeniu przez władze państwowe zostać proboszczem tej parafii. W latach 1979-1980 pełnił funkcję wicedziekana dekanatu Racibórz-Wschód.
Ks. Chodura od dzieciństwa chciał zostać misjonarzem. W jednym z listów pisze: Miałem 6 lat albo mniej, nie chodziłem jeszcze do szkoły i już wtedy mówiłem, że będę misjonarzem. Skąd się to wzięło? Otóż w naszym domu była książka z obrazkami dla dzieci pt.”Mały Misjonarz” – był to właściwie miesięcznik misyjny, którego jeden lub kilka roczników oprawiono w książkę. To była moja ulubiona książka, której jeszcze nie umiałem czytać, ale już wszystkie obrazki znałem – zamęczałem starszego brata lub którąś ze starszych sióstr, żeby mi czytali, co pod obrazkami jest napisane. Po ukończeniu szkoły podstawowej postanowiłem zostać księdzem, a potem misjonarzem, niestety w Niższym Seminarium dowiedziałem się, że z Polski nikt na Misje nie wyjeżdża – i z tą myślą musiałem się pożegnać.
Dzięcięco-młodzieńcze marzenia ks. Jana spełniły się po wielu latach. W roku 1979 biskup Chrétien Matawo Bakpessi, ordynariusz diecezji Sokodé w Togo prosi biskupa opolskiego A. Nossola o posłanie kilku opolskich księży do pracy w jego diecezji. Jeszcze w tym samym roku udaje się do Togo biskup Alfons Nossol. Widząc ogromne potrzeby misyjne w tym małym afrykańskim kraju, proponuje kapłanom swojej diecezji wyjazd na misje. Pięciu misjonarzy, wśród których jest także ks. Chodura decyduje się na wyjazd do Togo (pozostali to: ks. Kazimierz Czajka, ks. Jan Piontek, ks. Piotr Warzecha i ks. Kazimierz Balak), zaś dwóch do Peru (ks. Zbigniew Osadnik i ks. Jerzy Rudek). Jest rok 1980.
Po 17 latach kapłaństwa przychodzi się pożegnać ze swoimi Parafianami w Markowicach, gdzie 22 maja miała miejsce uroczystość posłania wymienionych wyżej misjonarzy na misje do Togo i do Peru. Oprócz przyszłych misjonarzy w uroczystości brali udział dwaj biskupi: Chr. M. Bakpessi oraz A. Nossol a także 20 innych kapłanów. W tym czasie nie było jeszcze Centrum Formacji Misyjnej (powstało w 1984 r. w Warszawie), dlatego przygotowanie do pracy misyjnej dla wyjeżdżających do Togo, miało miejsce w Brukseli. Każdy przyszły misjonarz mieszkał w jednej z brukselskich parafii gdzie mógł z bliska przypatrzeć się i pomagać w pracy duszpasterskiej. Ponadto wszyscy uczestniczyli w intensywnym kursie języka francuskiego.
W czerwcu 1981 r. ks. Chodura wraz z pozostałymi księżmi wrócił na 2 miesiące do Polski, aby w sierpniu udać się do pracy misyjnej w Togo. Krótko przed wyjazdem, w uznaniu dla jego zaangażowania duszpasterskiego biskup opolski odznaczył ks. Jana tytułem dziekana honorowego.
Organizacja wyjazdu na misje 35 lat temu w czasach komunistycznych nie była taka prosta jak dzisiaj. Najpierw trzeba było uzyskać paszport (co nie było takie proste), wizę wjazdową do Togo, różnego rodzaju pozwolenia (np. w celu przewiezienia większej ilości dewocjonaliów), otrzymać odpowiednie szczepienia (wtedy tylko w Warszawie!), kupić przysługujące po cenie oficjalnej 10$.
W sierpniu 1981 r. nastąpił definitywny wyjazd na misje do Togo. Po przyjeździe do tego kraju, ks. Chodura przez kilka miesięcy zgłębiał tajniki miejscowego języka kabye, by w roku 1982 objąć parafię Kétao w ówczesnej diecezji Sokodé. Język francuski jako urzędowy w Togo służył przede wszystkim do kontaktów z dziećmi i młodzieżą oraz z tymi, którzy się tym językiem posługiwali. Jednak w kontaktach ze starszymi, mieszkającymi zwłaszcza we wioskach, trzeba było posługiwać się językiem kabye, którym ks. Jan dość swobodnie się posługiwał. Miejscowego języka używał także w liturgii mszy św. oraz udzielania innych sakramentów.
Nie było Mu łatwo przestawić się z duszpasterstwa w Polsce do warunków afrykańskich. Ks. Chodura, człowiek tak poukładany, że można było wg niego nastawiać zegarek, nieraz musiał pogodzić się z nagminnym spóźnianiem się swoich parafian na mszę św. Przyszło Mu przez lata wgryzać się w kulturę afrykańską, tak różną od naszej i starać się głosić tego samego Chrystusa a jednak inaczej, po afrykańsku. Wszakże, kiedy wyjechał na misje miał już 41 lat czyli przekroczył nieco górną granicę wieku zalecaną dla wyjeżdżających na misje (25-40). Do wszystkiego musiał się przyzwyczajać. A jednak, obserwując Go z boku, można stwierdzić, że wychodziło Mu to doskonale.
W kilka miesięcy po przybyciu do Togo i po pomyślnym ukończeniu kursu miejscowego języka, biskup Bakpessi powierzył ks. Janowi parafię pw. Podwyższenia Krzyża św. w Kétao. Pracował misyjnie w tej samej parafii przez 16 lat. W Kétao wybudował piękny kościół, zaś w miejscowościach filialnych za jego staraniem powstały 4 dalsze kościoły. Za Jego sprawą powstawały także studnie i szkoły oraz inne obiekty użyteczności publicznej.
W czasie swojej posługi w Afryce ofiarnie służył swoim parafianom, sprawując posługę sakramentalną zarówno w kościołach i kaplicach jak i pod gołym niebem. Wyuczył setki katechistów. Także z Kétao pochodzi kilku kapłanów, zaś obecny biskup był Jego wikarym.
W roku 1988 wraz ze swymi parafianami i licznym gronem misjonarzy cieszył się ze swojego srebrnego jubileuszu kapłaństwa. W tym czasie (1987-1989) przebywał w Kétao na stażu misjonarskim inny misjonarz naszej diecezji – ks. Józef Szczotka.
W 1995 r. został mianowany przez biskupa wikariuszem generalnym diecezji Kara (do roku 1994 Kétao należało do diecezji Sokodé, zaś od roku 1994 do nowopowstałej diecezji Kara), tak więc zakres obowiązków ks. Jana znacznie się powiększył. Bywało tak, że dwa razy w tygodniu musiał być obecny w kurii diecezjalnej.
W tamtych czasach misjonarze jeździli na urlop co 3 lata, co także czynił ks. Chodura. Jego pierwszy urlop w roku 1984 był związany także z tragiczną śmiercią Jego Matki.
Jedną z form ewangelizacji ks. Jana było pisanie listów. Pisał listy ogólne do swoich bliskich, do parafian, znajomych, by u dołu dopisać odręcznie kilka osobistych zdań. Pisał także do biskupa opolskiego i znajomych księży. Niektóre z tych listów zostały też opublikowane w czasopismach misyjnych i na stronach internetowych.
Pisał o sprawach niezwykłych w prostych słowach, np.: Co ja tu robię? – oto pytanie zasadnicze. Robię to co wszyscy misjonarze, to znaczy pracuję wśród chrześcijan, co jest stosunkowo łatwe, bo zbliżone do pracy duszpasterskiej w Polsce, ale równocześnie staram się ewangelizować pogan, co jest znacznie trudniejsze, bo najczęściej nie wiadomo od kogo i od czego zacząć. Istotę pracy na misjach streścił w taki sposób: Przygotowanie pogan do przyjęcia wiary chrześcijańskiej a następnie ich chrzest, to rzecz istotna i najpiękniejsza w naszej pracy misyjnej. Wszystkie inne, jak np. budowa kaplic czy studni jest podporządkowane tej sprawie i ma jej służyć.
Listy te są kopalnią wiedzy na tematy misyjne i można mieć nadzieję, że wraz z innymi źródłami będą mogły służyć jako materiał do pracy naukowej nt. ks. Chodury.
Piszący te słowa wraz z ks. Januszem Górskim także pracował w Togo (diecezja Atakpamé). Pomimo, że dzieliło nas 400 km spotykaliśmy się w gronie księży opolskich, w tym z ks. Janem, stosunkowo często, zwłaszcza z okazji urodzin kogoś z naszych kolegów. Z tych spotkań pamiętam Go jako tego, który Bogiem żył i Bogiem się dzielił, jako dokładnego, kulturalnego i perfekcyjnego w swoich działaniach. Potrafił też powiedzieć każdemu prawdę, co myśli o jego postępowaniu. Dzięki Niemu niejeden z nas uniknął wielu niewłaściwych kroków.
Niestety pogarszający się stan zdrowia, zwłaszcza powtarzająca się malaria, zmusiły ks. Jana do opuszczenia Togo w 1998 r. W liście do ks. bpa Nossola pod koniec 1998 r. pisze m.in.: Powtarzająca się malaria zmusiła mnie do opuszczenia Togo wcześniej niż myślałem. Aktualnie jestem w Belgii… Wyniki badań w Antwerpii są takie same co w Gdyni. Wszystko w porządku, tylko organizm jest krańcowo zmęczony malarią i chininą. Według opinii lekarza nie ma mowy o powrocie do Afryki, jeszcze kilka ataków malarii, a organizm nie znajdzie już sił, aby się obronić. Ks. Chodura został jeszcze przez 6 miesięcy w Belgii na leczeniu, w maju 1999 r. powrócił do Polski na 3-miesięczną rekonwalescencję w Głuchołazach.
W sierpniu 1999 został mianowany rezydentem-administratorem kościoła pw. Niepokalanego Serca NMP w Świerklach. Jako byli misjonarze pracujący w Togo oraz innych krajach misyjnych często spotykaliśmy się u ks. Jana. Zawsze żywo interesował się misjami w Togo, pytał misjonarzy przebywających na urlopie o sytuacji w jego byłej parafii i diecezji. Wspomagał także, na ile mógł, księży, kleryków i katechistów. Nieraz gościł u siebie osoby które przyjechały z Togo do Polski (księży i siostry zakonne). Lubił opowiadać o różnych szczegółach swojego życia misyjnego rozpoczynając swoim charakterystycznym: … Proszę sobie wyobrazić…, a chociażby dyskusja była bardzo interesująca, w południe nawet w pół zdania rozpoczynał Anioł Pański.
W roku 2003 ks. Jan został odznaczony tytułem radcy duchownego.
W miarę upływu czasu zdrowie opuszczało Go coraz bardziej. Często powtarzająca się w Togo malaria dawała o sobie znać. Z tego względu w roku 2011 przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Diecezjalnym Domu Księży Emerytów w Opolu. Będąc na emeryturze kapłańskiej nadal był czynny duszpastersko – regularnie spowiadał w opolskiej katedrze, był spowiednikiem kleryków, opowiadał o misjach swoim współbraciom.
W czerwcu 2013 r. obchodził swój złoty jubileusz kapłaństwa już jakby mniej okazale czując upływające siły. Ks. Jan Twardowski pisał w swoim „Niecodzienniku”, że złoty jubileusz kapłaństwa to próba generalna przed pogrzebem. W wypadku ks. Chodury słowa te spełniły się w rzeczywistości. Ks. Jan Chodura zmarł w Wielką Środę16 kwietnia 2014 r. Kilka dni przed śmiercią rozmawialiśmy z nim razem z ks. K. Balakiem. Był całkowicie świadomy, że za kilka dni odejdzie do domu Pana.
Kapłańskie życie ks. Jana trwało 51 lat. Można by je podzielić na trzy równe siedemnastoletnie klamry: posługa duszpasterska w Polsce jako wikary i proboszcz, misje w Togo oraz jesień życia kapłańskiego w Świerklach i w Opolu.
Uroczystości pogrzebowe śp. ks. misjonarza Jana Chodury rozpoczęły się o godz. 10.30 w kościele Niepokalanego Serca NMP w Świerklach we wtorek Wielkanocny 22 kwietnia 2014 r. Eucharystii przewodniczył oraz homilię wygłosił ks. biskup Rudolf Pierskała. W pięknych słowach przedstawił sylwetkę zmarłego kapłana. Mszę św. koncelebrowało około 120 kapłanów, zarówno z diecezji opolskiej, gliwickiej a także z Niemiec, przy licznie zgromadzonych wiernych, którzy (oprócz miejscowych) przybyli z Zabrza, Gliwic, Raciborza-Markowic, Tarnowa Opolskiego i Czarnowąs.
Na zakończenie mszy św. odczytano List kondolencyjny biskupa Jacques`a Longa biskupa diecezji Kara:
Jego Ekscelencja biskup Andrzej Czaja,
Wczoraj rano (tj. 16 kwietnia) zostałem poinformowany przez pochodzącego z waszej diecezji ks. Zygmunta Piontka o śmierci ks. Jana Chodury, który był moim pierwszym proboszczem i wprowadził mnie w sztukę pasterzowania w czasie moich trzech pierwszych lat kapłaństwa. Było to w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Kétao w latach 1992-1995. Diecezja Kara zachowuje w pamięci fakt, że ks. Jan był wikariuszem generalnym pierwszego ordynariusza Kary ks. biskupa Ernesta Assih. Ks. Jana Chodurę wspominamy jako pasterza całkowicie oddanego Bogu i ludziom, który nie oszczędzał nic (zdrowia, sił, pieniędzy, czasu ani dóbr materialnych) dla chwały Boga i dla zbawienia ludzi. Jesteśmy zjednoczeni z Wami w modlitwie do Boga o pokój Jego duszy, zwłaszcza we wtorek 22 kwietnia, w dniu i o godzinie Jego pogrzebu. Od tej chwili modlę się o pokój Jego duszy. W najbliższym czasie odprawione zostaną msze św. w Jego intencji we wszystkich parafiach naszej diecezji.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju wiecznym. Amen. W Jezusie przez Maryję w duchu Kościoła: Pokój i Radość.
Słowa pożegnania wygłosił dyr. Papieskich Dzieł Misyjnych diecezji opolskiej, ks. Stanisław Klein, który powiedział m.in.:
Prawie zawsze tak jest, że w pogrzebie księdza – misjonarza bierze udział duża liczba wiernych. I tak jest dzisiaj: jest biskup, są kapłani, krewni, są wierni z Gliwic, z Zabrza, z Markowic ze Świerkli, jest wielu przyjaciół i znajomych. Ale jednak brakuje nam tu parafian z afrykańskiego Togo z parafii Kétao, dla których ks. Jan oddał 17 lat swojego kapłańskiego życia….(…) Przed chwilą powiedziałem, że nie ma wśród nas parafian z Togo. Chcę jednak podkreślić, że nie ma ich tu fizycznie. Oni jednak są tam, 5 tys. km stąd w niewielkiej afrykańskiej wiosce Kétao, gdzie dokładnie o tej samej godzinie co tutaj sprawowana jest msza św. w Jego intencji pod przewodnictwem miejscowego biskupa z udziałem także naszych misjonarzy. We wszystkich zaś stacjach filialnych odprawiana jest Liturgia Słowa…
Czy można ludzkie losy zamknąć formą jakiegokolwiek zdania? Czy wystarczy słowo dziękuję? Jak obliczyć wartość wygłoszonego Słowa?, Głębię sprawowanej Ofiary? Jak zmierzyć radość nowoochrzczonych, uśmiech dzieci afrykańskich? W Jaki sposób podsumować ludzkie, kapłańskie życie? Człowiek może uchwycić tylko to, co zewnętrzne…. tylko Bóg zna to co najbardziej ukryte.
Księże Janie! Cóż kazało Ci podjąć trud kapłaństwa i misji? Czym kierowałeś się obierając taką drogę życia? Odpowiedź jest jedna: wiarą. Bez wiary bowiem każda praca misjonarza czy w ogóle kapłana, traci swój sens.„Błogosławieni, którzy w Panu umierają... Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich trudów, bo idą wraz z nimi ich czyny”.
Słowa pożegnania przedstawili także: ks. dziekan siołkowicki Zygmunt Jaworek, ks. Franciszek Lehnert, administrator w Świerkach oraz kolega kursowy - ks. Konrad Freier.
Trumna z ciałem śp. ks. Jana Chodury została złożona do grobu na cmentarzu usytuowanym na placu kościelnym.
ks. Stanisław Keiln