Prawie zawsze tak jest, że w pogrzebie księdza – misjonarza bierze udział duża liczba wiernych. I tak jest dzisiaj: jest biskup, są kapłani, krewni, są wierni z Zabrza, z Jasionej i Raciborza, jest wielu przyjaciół i znajomych…
Ale jednak brakuje nam tu parafian z afrykańskiego Mauritiusa, niewielkiej wyspy na oceanie Indyjskim, dla których ks. Tadeusz oddał 40 lat swojego kapłańskiego życia.
Ks. Lewicki wyjechał na misje w roku 1982 po kilku latach pracy w diecezji opolskiej... Od roku 1981, wraz z innymi kapłanami uczył się j. franc. w Brukseli. Na misje pojechał z innym księdzem naszej diecezji ks. Janem Jakubikiem (3 lata). Po przyjeździe na Mauritius, przez kilka miesięcy zgłębiał tajniki języka kreolskiego, powszechnie używanego na tej wyspie.
Nie było Mu łatwo przestawić się z duszpasterstwa w Polsce do warunków afrykańskich (inna kultura… inny język… ). Do wszystkiego trzeba było się przyzwyczajać.
Pracował misyjnie w kilku parafiach przez 40 lat. Był powszechnie znany w tym kraju, że wystarczyło wysłać list: T. Lewicki, Mauritius… i doszedł do adresata.
W czasie swojej posługi w Afryce ofiarnie służył swoim parafianom, nauczał słowem, przekazywał naukę Ewangelii w miejscowych językach, przykładem swojego życia i troską o człowieka, mówił o dobroci i miłości Boga.
Ci, którzy Go znali, wiedzą, że dysponował niezliczoną ilością anegdot, żartów i często posługiwał się sytuacyjną żonglerką słowną (Tadeusz Lewicki – ksiądz katolicki), ale ci, którzy Go znali lepiej wiedzą, że pod tymi pozorami kryła się dusza na wskroś wrażliwa na potrzeby innych ludzi. Świadczy o tym chociażby jego wielkie zamiłowanie do muzyki, zwłaszcza do gitary klasycznej.
W czasie ostatniego urlopu w 2019 widać było pogarszający się stan jego zdrowia, ale po urlopie postanowił wrócić tam gdzie spędził większość swojego życia, na Mauritius, bo jak mówił, tam chciał dopełnić miary swojego życia.
Stało się jednak inaczej, raz jeszcze przyjechał do Polski, 2 miesiące temu, by tu ostatecznie przejść przez próg wieczności.
Czy można ludzkie losy zamknąć formą jakiegokolwiek podsumowania?
Czy wystarczy słowo dziękuję?
Jak obliczyć wartość wygłoszonego Słowa?, Głębię sprawowanej Ofiary?
Jak zmierzyć radość nowoochrzczonych, uśmiech dzieci maurytyjskich?
W Jaki sposób podsumować ludzkie, kapłańskie życie?
Człowiek może uchwycić tylko to, co zewnętrzne…. tylko Bóg zna to co najbardziej ukryte…
Księże Tadeuszu! Cóż kazało Ci podjąć trud kapłaństwa i misji? Czym kierowałeś się obierając taką drogę życia? Odpowiedź jest jedna: … wiarą. Bez wiary bowiem każda praca misjonarza czy w ogóle kapłana, traci swój sens.
Błogosławieni, którzy w Panu umierają...
Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich trudów, bo idą wraz z nimi ich czyny.