„Pokora była źródłem podjętego przez was entuzjazmu na rzecz potrzebujących” – powiedział kard. Zenon Grocholewski do sióstr elżbietanek w bazylice pw. św. Jakuba Apostoła i św. Agnieszki w Nysie. W tym roku przypada 175. rocznica założenia Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety i 10. rocznica beatyfikacji jego założycielki Marii Luizy Merkert.
Zdaniem kardynała, bez pokory nie ma mowy o naprawdę bezinteresownej i ofiarnej służbie bliźniemu w potrzebie. „Chodzi o pokorę, która od samego zarania waszego zgromadzenia jest niewątpliwie cnotą podstawową. O pokorze mało się mówi. Jest ona niedoceniana, mylona często z brakiem odwagi, bojaźnią czy nawet niedołęstwem. Dla wielu jest ona czymś dalekim, niezrozumiałym. Natomiast bez wątpienia jest to cnota fundamentalna i niezwykle twórcza w perspektywie osobistej świętości, służby bliźniemu i budowania dobra w świecie” – wyjaśnił.
Kaznodzieja przypomniał, że Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety powstało z pobudek podjęcia bardzo skromnej pracy i chęci służenia pomocą ludziom opuszczonym, chorym i bezdomnym w Nysie, bez względu na wyznanie, narodowość czy płeć. „Dzięki charyzmatowi realizowanemu z wielkim poświęceniem, zgromadzenie pociągnęło szybko innych i zaczęło się rozwijać. Pod koniec życia bł. Marii Luizy liczyło już prawie 500 sióstr pracujących w 87 domach zakonnych w 9 diecezjach i 2 wikariatach apostolskich. Rozszerzało też swoją pracę charytatywną w służbie innych potrzeb społecznych” – dodał.
Hierarcha zaakcentował, że źródłem tego wszystkiego była, oprócz łaski Bożej, ujmująca pokora bł. Marii Luizy. „Dokumenty jej procesu beatyfikacyjnego wskazują na to, że ze spokojem przyjmowała różnego rodzaju upokorzenia, niezrozumienie, obrazy, awersję. Podejmowała najbardziej uciążliwe prace, starała się nie zwracać na siebie uwagi, usuwała się w cień, nie wynosiła się nad innych, nie znosiła pochwał, chociaż były one w pełni uzasadnione” – zaznaczył.
„Jej pokora – mówił kard. Grocholewski – przejawiała się także w postawie nieustannej wdzięczności Bogu i ludziom. Sama nigdy nie podkreślała swoich zasług, lecz wszystko przypisywała Bogu. Zawsze była skłonna do tego, by przeprosić. Przed Bogiem czuła się małą i niegodną, potrzebującą pomocy. Jako przełożona generalna nie dawała odczuć swojego autorytetu, lecz traktowała swą pracę jako służbę, jako posługę biednym” – podkreślił.
Przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety s. Samuela Werbińska stwierdziła, że śląska Samarytanka i kochana matka wszystkich dotykała i dotyka serc ludzkich. „Zapisała się wielkimi literami w historii i pociąga za sobą nowe pokolenia sióstr, osób świeckich, które pragną nadal żyć jej duchowością i charyzmatem. Dziękujemy szczególnie wam, drodzy mieszkańcy miasta Nysa, za troskę, aby pamięć o bł. Marii Luizie była nadal żywa. Cieszymy się, że dzisiaj wspólnie możemy świętować rocznicę powstania zgromadzenia i beatyfikacji Marii Luizy właśnie w Nysie, gdzie błogosławiona służyła potrzebującym w duchu miłości miłosiernej” – wyznała.
Maria Luiza Merkert urodziła się 21 września 1817 roku w Nysie na Śląsku Opolskim. W 1842 roku razem z trzema mieszkankami Nysy dała początek Zgromadzeniu Sióstr św. Elżbiety, którego głównym celem jest pielęgnacja chorych i opuszczonych w ich własnych mieszkaniach. Odznaczała się miłością Boga i bliźniego, wielkim miłosierdziem wobec chorych, ubogich, opuszczonych i sierot, których utożsamiała z Chrystusem. Była dla nich prawdziwym obrazem dobrego Samarytanina. Czyniła wszystko z głęboką wiarą, nadzieją i ufnością w Opatrzność Bożą. Swe życie wewnętrzne ożywiała modlitwą i pobożnością do Eucharystii, Najświętszego Serca Jezusa, Matki Bożej, św. Józefa i św. Elżbiety Węgierskiej, którą obrała za patronkę zgromadzenia.
5 maja 1860 roku złożyła śluby zakonne. Nazywano ją kochaną matką wszystkich, matką ubogich, śląską Samarytanką. Wyczerpana trudami i chorobą, zmarła w opinii świętości 14 listopada 1872 roku. Jej relikwie spoczywają w bazylice św. Jakuba Starszego Apostoła i św. Agnieszki męczennicy w Nysie, gdzie 30 września odbyła się uroczystość jej beatyfikacji. Liturgiczne wspomnienie bł. Marii Luizy przypada 14 listopada.
W 2010 roku w Nysie otwarto uroczyście szlak błogosławionej. Trasa wiedzie poprzez miejsca związane z życiem i działalnością Marii Luizy. Liczy ona 16 stacji, z których każda została opatrzona mosiężną tablicą zawierającą wybraną myśl zaczerpniętą z jej pism i jej faksymilia (podpis).
„Błagajcie, by Europa przestała się dechrystianizować!” – powiedział abp Alfons Nossol do pielgrzymów 15 sierpnia na Górze św. Anny. 41. Opolska Piesza Pielgrzymka Opolska na Jasną Górę dotarła 19 sierpnia.
Emerytowany ordynariusz diecezji opolskiej nawiązując do uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, stwierdził, że „nikt spośród całej ludzkości nie był nigdy z Bogiem tak ściśle zjednoczony jak właśnie Ona. I nikt nie dał nigdy światu Boga konkretniej jak Ona”.
Kaznodzieja ubolewał na rosnącą nienawiść w relacjach społecznych. „Matka Najświętsza Królowa Pokoju – to Pani bratniej miłości i siostrzanego zbliżania się do siebie. Właśnie miłością tak wiele może. Dlatego zanieście do Czarnej Madonny wasze serca i dusze przepełnione błaganiami o więcej miłości, szacunku i zrozumienia także dla ludzi inaczej myślących. Błagajcie, by Europa przestała się dechrystianizować!” – apelował.
„W dzisiejszym chrześcijaństwie i Europie przyszłości nie można polegać tylko na samym fakcie wiary, ale chrześcijaństwo autentyczne niesione wiarą musi przechodzić w miłość. Tylko w ten sposób zbliżamy się na ziemi do Boga” – podkreślił abp Nossol.
Hierarcha poruszony był widokiem pielgrzymujących rodzin z małymi dziećmi. „Jak mogłaby Wniebowzięta Pani i Chrystusowa Matka nie wstawić się za wami i tymi maluchami, waszymi rodzinami i za nami wszystkimi. Obiecuję być cały czas modlitewnie z wami. Wy błagajcie, aby chrześcijanie się otrząsnęli, obudzili, bo dziś trzeba być świadkiem. Samo mówienie i pokazywanie nie wystarczy” – zaznaczył.
Zdaniem arcybiskupa, to właśnie piesza pielgrzymka jest żywym i konkretnym świadectwem. „Mamy prawo temu świadectwu zaufać. Wiemy i błagamy Matkę naszą i Matkę Pokoju, by w naszych rodzinach, miastach, wioskach i gminach, w całej ojczyźnie, na naszej uroczej ziemi śląskiej, tej krainie serca myślącego i rozumu kochającego, żeby zawitała prawdziwa autentyczna miłość, która wybacza, zrozumie i wskazuje kierunek jeszcze lepszego uczłowieczania się” – prosił.
Tegorocznej 41. Pieszej Pielgrzymce Opolskiej na Jasną Górę towarzyszyło hasło „Z Maryją idziemy głosić Ewangelię Miłosierdzia”. Tematyka tegorocznej pielgrzymki jest połączeniem myśli przewodniej programu duszpasterskiego Kościoła w Polsce na rok 2017 „Idźcie i głoście” z rokiem św. Brata Alberta Chmielowskiego, który szczególnie wrażliwy był na potrzebujących i biednych, a także z 100. rocznicą objawień Matki Najświętszej w Fatimie. Pielgrzymi dziękują również za 300 lat koronacji cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.
Szczegółowe informacje oraz relacje i zdjęcia można znaleźć na stronie internetowej: www.pielgrzymka-opolska.pl
„Pełni bólu, ale też wiary w Boga, przybyliśmy w duchu przyjaźni, z nadzieją w sercu i z potrzeby serca, aby otoczyć ks. Krzysztofa swoją miłością i modlitwą” – powiedział bp Andrzej Czaja w kościele seminaryjno-akademickim w Opolu. Ks. Krzysztof Grzywocz zaginął w Alpach Szwajcarskich 17 sierpnia.
Opolski biskup wyjaśnił, że wybrał właśnie kościół seminaryjno-akademicki w Opolu na miejsce sprawowania Mszy św. w intencji ks. Krzysztofa Grzywocza, ponieważ przez 15 lat pełnił tu funkcję ojca duchownego i formatora w Wyższym Międzydiecezjalnym Seminarium Duchownym. „Można więc powiedzieć, że zaprosiliśmy was wszystkich do jego drugiego domu, aby przez udział w świętej liturgii sprawowanej w jego intencji, wypraszać potrzebne łaski – odnalezienia ks. Krzysztofa i dziękować Bogu za jego życie i posługiwanie” – dodał.
Ordynariusz kilkukrotnie zachęcał do dziękowania Bogu za życie, myśl, świadectwo i posługę ks. Krzysztofa Grzywocza i powierzania jego losu i życie Boskiej Opatrzności i miłosierdziu. „Wraca jak bumerang swoista podpowiedź ku znalezieniu zaginionego. Słowa, które sam ks. Krzysztof wypowiedział w rozmowie ze swoim bratem. «W razie wypadku w górach, szukajcie mnie, nie mojego ciała». Jego ciała nie znaleźliśmy, mimo wielkich starań i rzetelnego poszukiwania. Akcja ratunkowa zakończona i ani śladu. W głowach próbujemy sobie różnorako wyjaśnić, co się mogło stać, aż po myśl o jakimś cudzie. Tymczasem mamy do czynienia z tajemnicą i to przede wszystkim trzeba uznawać” – zaznaczył.
Jednocześnie kaznodzieja stwierdził, że współcześnie człowiekowi trudno zaakceptować tajemnicę. „Chciałby człowiek do końca od razu przejrzeć i wyjaśnić. Tymczasem wschodnia tradycja podpowiada, że najlepiej jest wyciszyć umysł i śpiewać Bogu chwałę całym sercem. Tam, gdzie teologia bezradna, tam Kościół kształtował doksologię – chwałę Pana” – przypomniał.
„Trudno się dziwić – mówił bp Czaja – że boli nas wszystkich tajemnicze zniknięcie ks. Krzysztofa. Jest nam przecież wszystkim tak bardzo drogi i bliski. Wiele mu zawdzięczamy. Boli nas też wielka bezradność wobec całej sytuacji. Nie dajmy się jednak przygnębić. Na ile znamy ks. Krzysztofa wiemy, że starałby się nas z takiego stanu jak najszybciej wyprowadzić. Dlatego zwróćmy uwagę na fakt, że choć nie znamy losu ks. Krzysztofa i nie wiemy, co z jego ziemskim życiem, wyczuwa się w nas żywe przeświadczenie o szczęśliwej przyszłości jego życia nowego, tego życia, które otrzymał od Boga, kiedy został ochrzczony” – zapewnił.
Hierarcha przyznał również, że ks. Grzywocz bardzo dbał o zdrowie i dobrą kondycję, ale jeszcze bardziej dbał o rozwój duchowy i dobry stan swojej duszy nieśmiertelnej. Na tym była też skoncentrowana jego kapłańska posługa egzorcysty, spowiednika, ojca duchownego, kierownika duchowego i rekolekcjonisty. „Zostawił nam wiele cennych wskazań i dysponujemy wielkim bogactwem jego nauczania na temat rozwoju życia Bożego w nas, kształtowania chrześcijańskiej tożsamości i rozwoju zdrowej duchowości chrześcijańskiej. Mamy więc do czego sięgać, z czego czerpać, a w ten sposób możemy go znajdywać na ścieżkach rozwoju naszej wiary. Co więcej, podejmując jego myśl, czerpiąc z jego życia i świadectwa, możemy znajdywać drogę do Boga oraz różnorakie sposoby i formy zgłębiania więzi z Bogiem. Niech zatem tajemnica jego nagłego i niewyjaśnionego zaginięcia tym bardziej nas do tego skłania. Być może w tym ujawnia się zasadniczy sens jego podpowiedzi, aby szukać jego, a nie jego ciała” – zauważył.
Ks. dr Krzysztof Grzywocz – ceniony rekolekcjonista, kierownik duchowy i terapeuta – zaginął w czwartek 17 sierpnia w okolicach szczytu Bortelhorn w Alpach na pograniczu szwajcarsko-włoskim. Wcześniej 54-letni kapłan odprawił poranną Mszę św. w miejscowości Betten i po zakończeniu liturgii wyjechał w nieznanym kierunku swoim autem.
Oficjalna akcja ratownicza prowadzona przez miejscowe służby zakończyła się 23 sierpnia. Ks. Grzywocz został urzędowo uznany za zaginionego. Nadal jednak będą trwały poszukiwania prowadzone przez wolontariuszy.
W piątek 25 sierpnia o godz. 19.30 w katedrze opolskiej odbył się koncert charytatywny w ramach II Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego BelleVoci na rzecz renowacji zabytkowej świątyni.
Dzieła Stabat Mater F. Poulenca i Wielką Mszę c-moll KV 427 W. A. Mozarta wykonał ponad 90-osobowy chór z Irlandii Płn. i 45-osobowa Orkiestra Symfoniczna Wirtuozów Lwowskich z Ukrainy pod batutą Bartosza Żurakowskiego.
Pierwsza edycja festiwalu BelleVoci odbyła się w Brzegu Dolnym w województwie dolnośląskim, z udziałem artystów z Włoch, Niemiec, Meksyku, Macedonii, Ukrainy, a także Czech.
„Koncert w katedrze opolskiej jest kontynuacją wieloletniej tradycji, którą jako opolanin pragnę podtrzymywać i pielęgnować, przyczyniając się do muzycznego rozwoju społeczności miasta i całego regionu” – przyznał dyrektor artystyczny festiwalu Bartosz Żurakowski.
Patronat honorowy nad koncertem objął marszałek województwa opolskiego Andrzej Buła i wiceprzewodnicząca sejmiku województwa opolskiego Elżbieta Kurek.
W Muzeum Wsi Opolskiej otwarto wystawę poświęconą Ślązaczkom w rodzinie, kulturze i społeczeństwie w latach 1850-1940.
Elżbieta Oficjalska, autorka wystawy, historię kobiet śląskich przedstawiła za pomocą archiwalnych fotografii i zabytków ilustrujących kolejne etapy ich życia. Wyróżniła 12 etapów, stopni życia kobiety – tyle ile jest miesięcy w roku, od narodzin aż po śmierć.
Otwarcie wystawy poprzedził wykład na temat „Ślązaczki z dziada pradziada” prof. Krystyny Kossakowskiej-Jarosz z Uniwersytetu Opolskiego. Jej zdaniem śląskie kobiety postrzegane były jako charakterne, pełne wdzięku i osobistej dumy, pracowite, skromne, zaradne, doskonale zorganizowane, religijne, oddane rodzinie, ale ostrożne wobec wszelkich nowinek i przywiązane do tradycji.
„Portret silnej, odpowiedzialnej i zaradnej kobiety jest niezbywalną częścią tzw. śląskiego mitu. Dla jednych stereotyp, dla drugich znacznie więcej – najprawdziwsza prawda. Ów wizerunek budowano w XIX wieku i w zasadzie odpowiadał on europejskim wzorom cnotliwej kobiecości z przypisaną jej społeczną rolą matki i gospodyni (opiekunki i karmicielki), zwłaszcza w formule krzewionej w kręgach robotniczo-drobnomieszczańskich” – wyjaśniła.
Prof. Kossakowska-Jarosz podkreśliła jednak, że w śląskich realiach wariant uległości kobiety wobec mężczyzny był nieco zmieniony. „Kobieta w śląskiej rodzinie była aktywna i obywatelsko świadoma. Nieustępliwie chroniła swojskie dziedzictwo. Taki model aktywnej Ślązaczki kształtowano w społecznym nauczaniu, w literaturze i kulturze” – dodała.
Stopniowa emancypacja Ślązaczek wiązała się także z wejściem na rynek pracy. „Kobiety stanowiły nawet 40 proc. załogi w przemyśle górniczo-hutniczym. Cieszyły się niekwestionowanym posłuchem w rodzinie i niespożytymi siłami fizycznymi, rozwagą w słowach i zachowaniu. W prasie przedstawiane były jako ładne, raczej pulchne (choć niekoniecznie) i uważane za małomówne. Trzymały w garści wszystkie sznurki, ale bywało że i pasek od wypłaty też” – zaznaczyła.
Powoli w śląskich rodzinach zaczął kształtować się matriarchat budżetowy. „Kobieta miała tyle władzy, ile mężczyzna zdecydował się jej oddać pieniędzy” – stwierdziła prelegentka.
W XIX wieku podążanie za modą nie było pochwalane, ponieważ odwracało uwagę od celów ostatecznych, a poza tym miejskie odzienie niszczyło swojskość. „Awans społeczny groził odmianą etniczną, w czym należy upatrywać śląską specyficzność. Choć kobiety ubierać się modnie starały, czasem wyglądało to karykaturalnie, bo ślepo naśladowały mieszczanki. Ślązaczki jednak podążać za modą chciały i z czasem ich stroje były coraz piękniejsze” – podsumowała.
Wystawa „Świat kobiety. Ślązaczka w rodzinie, kulturze i społeczeństwie (1850-1940)” w Muzeum Wsi Opolskiej dofinansowana jest przez Samorząd Województwa Opolskiego.