„Dziecko ledwo uratowane od śmierci; ksiądz szukający przyjemności życia w młodym wieku; biskup dwukrotnie uciekający ze swojej diecezji; misjonarz, który nie wygłosił ani jednego kazania; zabity za wiarę w Chrystusa” – powiedział bp Rudolf Pierskała o św. Wojciechu – patronie miasta Opola.
„A jednak zwycięzca nagrody życia wiecznego i święty patron tych, którymi Bóg posługuje się za ich plecami, którzy przynoszą owoc jak obumarłe ziarno pszenicy w ziemi” – dodał opolski biskup pomocniczy podczas homilii w kościele „na Górce” pw. św. Wojciecha i MB Bolesnej, gdzie według legendy głosił kazanie ówczesny bp Wojciech – ordynariusz diecezji praskiej, która sięgała w średniowieczu aż do Opola.
Kaznodzieja przypomniał też, że „św. Wojciech miał być rycerzem, ale choroba pokrzyżowała plany rodziców. Kiedy, jako dziecko, umierał, rodzice złożyli go na ołtarzu i ofiarowali Bogu. Gdy wyzdrowiał, posłali go do szkoły w Magdeburgu, żeby przygotował się do bycia duchownym. Tak się zaczęła długa droga człowieka, który z ludzkiej perspektywy nieustannie przegrywał” – podkreślił.
Śmierć biskupa Pragi Dytmara dokonała wielkiej wewnętrznej przemiany życia patrona Polski. Został ordynariuszem diecezji praskiej w wieku 26 lat. „Nowy biskup miał szczytne i pobożne zamierzenia” – mówił bp Pierskała. „Wszedł do swojej biskupiej stolicy boso. Przez to wskazywał, jaki będzie jego styl i program posługi. Żył ubogo, majątek rozdawał, spraw Kościoła pilnował, upominał, nauczał i karcił. Ubodzy jadali przy jego stole, on sam spał na podłodze i długo nocą odprawiał czuwania” – zaakcentował.
Św. Wojciech musiał dwa razy uciekać z Pragi, raz do Rzymu, a drugi raz do Polski. „Nie mając możliwości powrotu do Czech, gdzie wymordowano jego rodzinę, znalazł oparcie na dworze Bolesława Chrobrego, króla Polski” – przypomniał bp Rudolf Pierskała. „Stamtąd w 977 roku, razem ze swoim bratem Radzimem, wyruszył w ostatnią podróż misyjną do pogańskich Prus. Bez eskorty, bez broni, tylko z krzyżem” – zaznaczył.
„Kiedy próbował głosić Słowo Boże na półwyspie przybrzeżnym, przepędzono go, uderzając przy okazji wiosłem” – powiedział kaznodzieja. „Potem w głębi lądu starał się głosić w pobliżu dworu i targu, ale i stamtąd go przegnano. Już pierwsze spotkanie z Prusami okazało się niepomyślne, a misjonarze zostali zmuszeni do odwrotu. Kilka dni później, 23 kwietnia 997 roku we wsi Święty Gaj odprawił Mszę św., potem dopadł ich pościg i zostali zaatakowani. Św. Wojciech zginął śmiercią męczeńską przebity oszczepami” – dodał.
Opolski biskup pomocniczy podkreślił, że „Bóg chciał, aby pojawiły się owoce, jakich nikt się nie spodziewał po pozornie nieudanym życiu i bezużytecznej śmierci Wojciecha. Niechciany biskup w Pradze, misjonarz bez owoców, a jednak źródło polskiej państwowości, patron Polski, także patron Opola” – przypomniał.
„Św. Wojciech jest świadkiem wiary, jej zwiastunem i głosicielem, niosącym Chrystusa po krańce ziemi” – powiedział kaznodzieja. „Nie umiłował swojego życia i umiał je poświęcić innym, Chrystusowi, Kościołowi, ewangelizacji. Bez pracy i poświęcenia takich ludzi nie byłaby możliwa chrystianizacja, rozwój Kościoła nie tylko w tych odległych czasach, ale i współcześnie” – zaakcentował.
Bp Pierskała przywołał pamięć studentów z Nairobi, którzy oddali życie za wiarę w Chrystusa. „Nie byłoby w ogóle chrześcijaństwa bez krwi pierwszych męczenników. Ziarno pszenicy, jakim był misjonarz Wojciech, wpadło w ziemię i obumarło, ale wydało błogosławione owoce w naszej ojczyźnie. My z tych owoców dziś korzystamy i za nie Bogu dziękujemy. To nas zobowiązuje, abyśmy byli misjonarzami dla naszych bliskich, znajomych, dla tych, którzy być może przez nasze dobre życie znajdą drogę do Boga” – zakończył homilię bp Rudolf Pierskała w kościele „na Górce”, któremu patronuje św. Wojciech.