Ułatwienia dostępu

Offcanvas Section

„W Eucharystii kapłan leczy się ze swojej negatywnej nostalgii, z chęci zamknięcia się w rozczarowaniach, których doznał, w trudnościach, które doświadczył” – powiedział o. prof. Zdzisław J. Kijas OFM Conv do duchownych zgromadzonych na tzw. Emausie 15 kwietnia w Winowie. „Eucharystia czyni kapłana go na nowo otwartym i misyjnym” – dodał. W spotkaniu wzięło udział około 200 prezbiterów.
Kaznodzieja, analizując sytuację uczniów po śmierci Jezusa, podkreślił, że ich nostalgia była wielka. „Tęsknią bardzo za tym, co było, co utrwaliło się w ich pamięci i o czym nie mogą przestać myśleć. Nostalgia jest zlepkiem dwóch greckich słów „ból” i „powrót”. Nostalgia jest mieszaniną przyjemności i smutku. Człowiek przypomina sobie coś przyjemnego z przeszłości, do czego pragnie powrócić, przeżyć na nowo, możliwie w niezmienionym stanie. Tymczasem nie jest to możliwe. Życie się rozwija i zmienia. Tęsknota za tym, co już było, nie rozwija” – zaznaczył i zachęcał, aby mieć oczy otwarte i dostrzegać ciągłą obecność i działanie Boga w naszym „dzisiaj”. Nostalgia bowiem zamyka oczy na teraźniejszość i otwiera przeszłość, której niestety już nie ma.
„Świat uczniów wraz ze śmiercią Jezusa przestał być taki, jak wcześniej i oni to mocno odczuli” – powiedział o. prof. Z. Kijas OFM Conv. „Zrezygnowali z planowanej dotąd przyszłości. Postanowili odstąpić od planów, jakie mieli na życie. Wycofali się! Tak właśnie – jak sądzę – należy interpretować ich powrót do Emaus. Uderza ich rezygnacja z planów na przyszłość. Nikt ich nie prześladuje, nikt nie każe im opuścić Jerozolimy, lecz opuszczają ją sami, i to jeszcze w pośpiechu!” – podkreślił.
Wśród motywów, które kierowały uczniami, franciszkanin wymienił zawiedzenie i poczucie bycia oszukanym przez Jezusa. „Spodziewali się innego zakończenia, innej przyszłości… powracają z przygody z pustymi rękami. Są mocno zawiedzeni i zawstydzeni. Nie mają odwagi spojrzeć nikomu, kogo mijają, w oczy. Skupieni są tak bardzo na swoich ranach, że nie dostrzegają nawet nowej obecności Jezusa. Wprawdzie rozmawiają, ale ich rozmowy nie dotyczą przyszłości. Nie ma w nich nadziei, a tylko nostalgia, wspominanie przeszłości. Narzekają i zarzucają sobie, że tak łatwo dali się nabrać” – stwierdził.
o. Zdzisław Kijas powiedział również, że podobnego stanu doświadczyć mogą współcześnie chrześcijanie, w tym także kapłani. „Tęsknimy za tym, co i jak było dawniej. Być może przyzwyczailiśmy się do pewnej formy bycia księdzem, do określonego sposoby prowadzenia duszpasterstwa czy parafii, głoszenia rekolekcji, udzielania pomocy potrzebującym, itd. W taki styl bycia wkrada się rutyna, która uśmierca myślenie, osłabia krytyczną refleksję nad zmieniającą się rzeczywistością. Brak takiej, jak dawniej, odpowiedzi ze strony wiernych na propozycje, rodzi w duszy kapłana poczucie nostalgii, osamotnienia czy wręcz zagubienia” – zaakcentował.
Zdaniem kaznodziei, bardzo łatwo doświadczyć wówczas stanu duchowego wypalenia. „Praca kapłańska, parafialna, katechetyczna, itd. przestaje dawać satysfakcję. Kapłan przestaje się rozwijać duchowo i zawodowo. Czuje się przepracowany i niezadowolony z tego, co robi, z pełnionych zajęć, które niegdyś sprawiały mu przyjemność, ale już przestały. Bardzo często stan ten jest wynikiem stresu, który występuje na skutek przepracowania, z częstych i wymagających kontaktów z ludźmi” – dodał.
Franciszkanin powiedział też, że kapłan „zawodowo wypalony ma poczucie pustki i dopływu sił, zaczyna cynicznie spoglądać na siebie i innych, obniża się jego wrażliwość wobec innych. Nazbyt krytycznie ocenia również własne dotychczasowe dokonania. Rodzi się w nim poczucie marnowania czasu i wysiłku na swoim dotychczasowym stanowisku pracy”.
A to poczucie duchowego przetrącenia, skutkuje tym, że: „nie odnajduje się w tym, kim jest i co robi. Może miał ambicje bycia kimś, może jego aspiracje były większe niż życie pozwalało zrealizować. Tymczasem lata lecą, a aspiracje, pragnienia się nie realizują, stąd rozczarowanie, zniechęcenie, duchowe wypalenie. Łatwo wówczas wpaść w depresję, alkoholizm albo coś jeszcze innego, gorszego” – wymienił.
o. prof. Zdzisław Kijas OFM Conv mówił, że aby uniknąć takiego stanu, ważny jest żywy i ciągły dialog z Bogiem, który „okazuje, jakoby miał iść dalej”. Bez modlitwy bowiem, zdaniem kaznodziei „kapłan może żyć przeszłością i lekceważyć teraźniejszość. Może czuć się obrażonym na Boga, ludzi, parafian, ale także na biskupa. Usztywnia się w swoich myślach i sercu. Staje się uparty, zawsze chce stawiać na swoim. Kiedy pojawia się upór, zamykają się uszy i oczy rozsądku. Ktoś uparty przestaje myśleć logicznie, zamyka się na rozsądne argumenty, nie widzie niczego poza swoimi racjami” – stwierdził.
„Modlitwa uwalnia z negatywnej nostalgii” – podkreślił o. prof. Z. Kijas. „Uwalnia również z innych wad, jak zazdrość, lenistwo, głupie trzymanie się swojego widzimisię. Modlitwa nie zawsze jest łatwa, nie zawsze jest przyjemnym spędzaniem czasu. Wymaga wysiłku, apeluje o systematyczność i ciągłość. W takiej modlitwie człowiek nalega na Boga, aby mu pomógł” – zaznaczył.
Duchowny zastanawiał się także, czy może zbyt rzadko nie „przymuszamy” Boga, aby pozostał z nami, aby wszedł jeszcze głębiej w nasze życie, aby pomógł nam rozwiązywać trudności osobiste i problemy tych, którzy nas o to proszą? Może za rzadko „walczymy” z Bogiem, prosząc o błogosławieństwo owocności dzieł, które prowadzimy, parafii, w której pracujemy. Bóg udziela swojego błogosławieństwa tym, którzy Go o to proszą – wytrwale, usilnie, ciągle” – zachęcał.
„Może również za mało lub za rzadko „przymuszamy się” do modlitwy i gorliwości” – pytał franciszkanin. „Może za słabo przykładamy się do walki z wadami, może z jakąś słabością, o której nikt, prócz mnie, nie wie?” – dodał.
Zdaniem o. prof. Zdzisława Kijasa OFM Conv „poznając Boga, człowiek poznaje jednocześnie samego siebie. W sakramencie Eucharystii poznaje Go najpełniej i najgłębiej, odkrywając jednocześnie swoje lęki i nadzieje. Eucharystia jest lekarstwem na wszystkie nasze schorzenia” – zakończył.