„Żywa wiara to jest to, czego nam dzisiaj wielokroć brakuje. Bardzo często jesteśmy pobożni, religijni, ale nie zawsze wierzący” – powiedział bp Andrzej Czaja 4 października na zakończenie Roku Prymasowskiego w Prudniku Lesie.
Opolski ordynariusz stwierdził, że brakuje nam chrześcijańskiego ducha, który w nas choruje i jest w wielkim kryzysie. „Współczesnemu chrześcijaństwu potrzeba odnowy, reformy i nawrócenia. Papież Franciszek apeluje do nas pasterzy o nawrócenie pastoralne, do wszystkich ludzi dobrej woli woła o nawrócenie ekologiczne, a do chrześcijan woła o nawrócenie ewangeliczne serca i ducha” – przypomniał.
Jako wzór żywej wiary kaznodzieja wskazał Prymasa Tysiąclecia, który wzmocnił Kościół w Polsce w czasach, gdy wydawało się, że będzie zmiażdżony. „To w Polsce były początki idei powierzenia narodu opiece Maryi, odnowienie ślubów Jana Kazimierza, ale przede wszystkim kard. Wyszyński swoją niezłomną postawą wzmocnił świątynie, mężnie przepowiadał prawdę objawioną, czy się to komuś podobało, czy nie” – zaakcentował.
Zdaniem hierarchy, istotą chrześcijańskiego ducha jest służba i dawanie swoje życia. „Zarówno św. Franciszek z Asyżu jak i kard. Stefan Wyszyński czynili to z cichością i pokorą serca. To są te fundamenty chrześcijańskiej duchowości – świadomość obdarowania, bycia nowym człowiekiem, dzieckiem Boga, członkiem wielkiej rodziny dzieci Bożych, ale także chlubienie się krzyżem Pana naszego Jezusa Chrystusa. Krzyża strzec, krzyża bronić, tajemnicą krzyża żyć. Oto głębia życia chrześcijańskiego!” – podkreślił.
„Żywa wiara to jest to, czego nam dzisiaj wielokroć brakuje” – stwierdził bp Czaja. „Bardzo często jesteśmy pobożni, religijni, ale nie zawsze wierzący. Czasem praktykujemy wiarę, ale już nawet nie wiemy do końca dlaczego. Idziemy do kościoła, ale mało robimy, aby przeżyć Boga, który na nas czeka i daje się nam na ołtarzu” – dodał.
Według opolskiego ordynariusza, to wiara chrześcijańska zmieniała oblicze świata na lepsze przez wszystkie wieki. „Cała kultura zachodnioeuropejska tą wiarą chrześcijańską stoi, czy się to podoba komuś, czy nie. Taka jest prawda! Całe uszanowanie godności człowieka i praw ludzkich ma swój początek w Ewangelii Chrystusa. Jakże daleka jest Ewangelia od tego, co głosił Hammurabi – «oko za oko, ząb za ząb». I co – chcemy do tego kodeksu Hammurabiego wrócić? Żyjmy Ewangelią aż po realizację przykazania miłości bliźniego, który jawi nam się jako nieprzyjaciel, przeciwnik, wróg. Jezus mówi, że tak samo kochać go trzeba” – zaznaczył.
„Żywa wiara pozwala widzieć głębiej, dalej i szerzej” – powiedział bp Czaja. „Tak było w życiu sługi Bożego Stefana kard. Wyszyńskiego. To tu w Prudniku odkrył, że w więzieniu można być szczęśliwym. Skazany na siebie zastanawiał się, czy kiedykolwiek w życiu będzie szczęśliwszy niż teraz. Świadomość, że tylu ludzi modli się za niego, że może czerpać z owoców wzmożonej czujności tak wielu wiernych Kościoła w Polsce. Ta świadomość była źródłem jego szczęścia, nadziei, mocy. On też promieniuje wolnością, niezależnością, siłą ducha. Tego wszystkiego źródłem jest właśnie jego mocna wiara, to spoglądanie w niebo i oglądanie oczyma wiary sensu życia, zmagania, a nawet niepewności jutra” – stwierdził.
Biskup opolski zauważył też, że Prymas Tysiąclecia był przeświadczony o konieczności miłowania nieprzyjaciół. „Dostrzegł – mówił bp Czaja – że nie można sobie pozwolić nawet w sercu – na odwet, niechęć, nienawiść wobec tych, którzy trzymają go w więzieniu. Nie dać się sprowokować, nikomu złem za zło nie odpłacać, nie dać się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężać, tzn. wydobywać z siebie wszystkie możliwości rozumnej istoty współpracując z Bożą łaską, bo po ludzku byłoby to niemożliwe. W sytuacji niepewności jutra odkrył sens życia. Miłować nieprzyjaciół oznacza konieczność czuwania, nade wszystko nad swym sumieniem, sercem, aby nie dać się zarazić nienawiścią, zainfekować złością, ponieść się emocjom” – podkreślił.
Kaznodzieja apelował, że trzeba nam takiego spojrzenia wiary, aby odbudować ducha chrześcijańskiego. „Tego nam dziś potrzeba – spoglądać oczyma wiary i jednocześnie uwierzyć na nowo w moc wiary! Wiara ma moc. Żywa wiara w sercu człowieka przemienia nie tylko jego, ale wszystko wokół. I jeden człowiek, jak św. Franciszek, jak sługa Boży Stefan kard. Wyszyński – może dokonać naprawdę wiele. I w danym czasie i na pokolenia” – dodał.
Prudnicki Rok Prymasowski rozpoczął się 3 października 2014 roku z okazji 60. rocznicy uwięzienia prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego w Prudniku Lesie. Przez cały rok franciszkanie przybliżali postać Prymasa Tysiąclecia, zapraszali na Msze św., modlitwy, czuwania, sympozja i spektakle Teatru A z Gliwic.
Kard. Stefan Wyszyński był więziony był w Prudniku od 6 października 1954 roku do 27 października 1955 roku. Do tamtejszego klasztoru franciszkanów został przewieziony przez komunistyczne władze 6 października 1954 roku w godzinach nocnych. Po 16 dniach więzienia w Rywałdzie i rocznym pobycie w Stoczku Warmińskim, na kolejny ponad roczny pobyt przeznaczono klasztor franciszkanów należący do prowincji św. Jadwigi. Bracia wcześniej, bo 1 października zostali wyrzuceni z klasztoru i przewiezieni do innego klasztoru w Borkach Wielkich.
„Dzieci Maryi powinny uczyć się od Maryi służby, usługiwania innym ludziom, a szczególnie swoim najbliższym ukochanym rodzicom” – powiedział bp Rudolf Pierskała podczas diecezjalnej pielgrzymki Dzieci Maryi 26 września na Górze św. Anny.
Hasłem tegorocznej pielgrzymki Dzieci Maryi są słowa: „Powołani, aby służyć”. Opolski biskup pomocniczy odniósł te słowa do Maryi, którą Bóg powołał, aby służyła Jego Synowi Jezusowi przez narodzenie, wychowanie i towarzyszenie Mu podczas publicznej działalności aż pod krzyż i złożenie do grobu. „Przez całe życie na ziemi żyła i pracowała jedynie dla Zbawiciela. Zasługa Matki Bożej w dziele zbawienia jest dlatego tak wielka, że zgodziła się Ona dobrowolnie zostać Matką Zbawiciela i poświęciła się zupełnie Synowi Bożemu na ziemi” – wyjaśnił.
„W życiu rodzinnym – mówił kaznodzieja – w relacjach do mamy i taty, do siostry i brata, do babci i dziadka nie jest łatwo być służebnicą, usługiwać. Dzieci Maryi powinny uczyć się od Maryi służby, usługiwania innym ludziom, a szczególnie swoim najbliższym ukochanym rodzicom. Wy dziewczęta też jesteście powołane do służby według Bożego zamiaru. Należeć do grona marianek, to znaczy służyć Jezusowi i ludziom, a nie tylko być ze sztandarem dla dekoracji podczas nabożeństw. Co znaczy być służebnicą dla was? Czy to może znaczyć – być służącą?” – pytał.
Bp Pierskała przypomniał, że w pierwszych latach życia dziecka rodzice służą mu we wszystkim. „Nadszedł już czas, aby z miłością oddawać mamie i tacie to, co otrzymałyście w dzieciństwie. Czy wy służycie swoim mamusiom i tatusiom? Czy też ciągle mama i tata wszystko robią dla swojej ulubienicy, żeby sobie np. rączek nie pobrudziła przy zmywaniu naczyń i sprzątaniu mieszkania? Córeczka zaś traktuje dalej mamę i tatę jak swoich służących?” – skłaniał do refleksji.
Biskup pomocniczy diecezji opolskiej zachęcał, aby hasło pielgrzymki przełożyć na życie codzienne. „Pan Jezus tak jak do swoich uczniów, tak powie i nam dziś: «Kto chce być wielki między wami, niech będzie waszym sługą, a kto chce być pierwszym niech będzie niewolnikiem waszym». Niepojęte słowa. Jak to, ja mam być służącą, aby być wielką, aby być pierwszą przed innymi? Ja nie chcę być uważana za służącą, bo to jest ktoś gorszy od innych. Nie, takiej wielkości, to ja nie chcę, takie pierwszeństwo mi nie imponuje” – odgadywał reakcje dziewcząt.
„Maryja – mówił kaznodzieja – zrobiła mały krok wiary w stronę Boga, gdy powiedziała: «oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa» i wtedy stał się cud Wcielenia, wtedy Bóg zrobił wielki krok miłosierdzia w stronę człowieka – Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami. Gdybyście dziewczęta zrobiły mały kroczek wiary w stronę Jezusa, gdybyście chciały służyć innym na wzór Maryi, wtedy Bóg uczyni wielki krok łaski w waszą stronę i będą działy się wielkie cuda w waszym życiu” – życzył mariankom bp Rudolf Pierskała.
„Trzeba nam się ciągle nawracać z sekciarskich zacieśnień i monopolu posiadania klucza do ewangelizacji” – powiedział bp Rudolf Pierskała podczas Diecezjalnego Kongresu Ruchów, Wspólnot i Stowarzyszeń Katolickich 26 września w Winowie.
Biskup pomocniczy diecezji opolskiej przestrzegał przed ocenianiem ludzkich uczynków, postaw, obrzędów i tradycji w danej grupie. „Wydaje nam się, że jedynie nasze poglądy, nasza duchowość, nasze sposoby modlitwy i rozważania Ewangelii są najlepsze, bo są nasze, bo to my je wypracowaliśmy, dlatego są najlepsze. Potem dzielimy się na grupy i stajemy się zazdrośni o prawdę – swoją prawdę, naszą prawdę. I wołamy: Bóg jest z nami! – Co ma znaczyć, że przeciwko innym. Wołamy: prawda jest nasza! – Co ma znaczyć, że nieprawda jest wasza, cudza. A w rzeczywistości to wcale nie jest tak, jakoby prawda mogła należeć do kogokolwiek. To raczej ludzie należą do prawdy albo nie należą” – podkreślił.
„Gdy odwracamy – mówił kaznodzieja – hierarchię spraw, fałszujemy perspektywę i sprawiamy, że całkiem bezpodstawnie czujemy się właścicielami prawdy Ewangelii, to niewiele potem brakuje, aby poczuć się także i jej dysponentami. A przecież my jesteśmy tylko sługami nieużytecznymi Ewangelii, którzy mają wykonać to, co do nich należy: głosić Chrystusa słowem i czynem” – zaznaczył.
Zdaniem bp. Rudolfa Pierskały, członkom różnych grup religijnych może przydarzyć się to samo, co Jozuemu, który czuł się właścicielem prawdy i racji. „Takie mniemanie było jednak bardzo głupie, gdyż w rzeczywistości i on, i owi wybrani z przybytku, i także tamtych dwóch z obozu – wszyscy jednakowo należeli do Prawdy Bożej. To oni winni byli jej wierność, ona miała prawo dysponować nimi, a nie na odwrót. To samo przydarzyło się apostołom, którzy widzieli kogoś, kto nie chodził z nimi, jak w imię Jezusa wyrzucał złe duchy, i zabraniali mu, bo nie chodził z nimi” – dodał.
„Czy nie doświadczyliśmy już – pytał biskup – podobnych przekonań o posiadaniu w naszej wspólnocie jedynie słusznych sposobów ewangelizowania, modlitwy, stylu życia? Czy nie staraliśmy się przekonywać innych do naszych jedynie słusznych racji? Dlatego trzeba nam się ciągle nawracać z sekciarskich zacieśnień i monopolu posiadania klucza do ewangelizacji. Jezus przestrzega nas przed zazdrością o łaskę dla innych i uczy, że liczą się małe gesty miłości dla bliźniego ze względu na Niego, bo wtedy nie utracimy swojej nagrody” – zakończył homilię bp Rudolf Pierskała.
„Gromadzimy się w katedrze opolskiej, aby wesprzeć modlitwą uchodźców i wygnańców, którzy są już w Europie” – powiedział 23 września bp Rudolf Pierskała. „To również okazja do modlitwy o wyobraźnię miłosierdzia dla nas wszystkich” – dodał.
Opolski biskup pomocniczy prosił również o modlitwę za tych, którzy stracili życie na Morzu Śródziemnym i w innych miejscach, szukając lepszej przyszłości dla siebie i swoich rodzin. „Pamiętamy – wzywał – o wszystkich ok. 25 tys. osób, które zginęły lub zaginęły w ostatnich latach próbując dotrzeć na kontynent europejski, wśród których jest wielu takich, których imiona są znane tylko Bogu”.
„Trzeba nam mocnej wiary w słowa Jezusa z Ewangelii oraz nawrócenia ze strachu i obaw przed cudzoziemcami” – stwierdził bp Pierskała. „Miłować cudzoziemca to znacznie więcej niż tylko modlić się za niego, pocieszać go i wesprzeć materialnie. Miłować cudzoziemca bez względu na kolor skóry, narodowość i wyznanie religii, wymaga prawdziwej wyobraźni miłosierdzia” – podkreślił.
Zdaniem kaznodziei, nasze oczekiwania, że wszyscy uchodźcy, których chcielibyśmy przyjąć muszą być chrześcijanami nie jest zgodne z Ewangelią. „Jeżeli my dziś boimy się przyjąć jedną muzułmańską rodzinę w parafii, bo ona może zmienić wyznanie całej parafii, to trzeba się nam zapytać, gdzie jest nasza wiara katolicka” – sugerował.
„Uchodźcom trzeba pomagać na różne sposoby – mówił bp Pierskała – ale nie wolno nam stwarzać wrażenia i mówić do siebie, że nas to w ogóle nie dotyczy, że to nie nasza sprawa i nas to nie obchodzi. Niech uchodźcy i wygnańcy idą do innych, bogatszych krajów, byle tylko nie do nas. Taka postawa spotkałaby się z surową oceną ze strony Jezusa” – zaznaczył.
Występy estradowe, kiermasz produktów spożywczych i rękodzieła artystycznego, a także zwiedzanie kościoła i klasztoru ojców franciszkanów, to tylko niektóre atrakcje XVI Jarmarku Franciszkańskiego w Opolu, który odbywał się w dniach 19-20 września. W tym roku, ponadto, siostry zakonne prezentowały charyzmaty swych zgromadzeń.
W Roku Życia Konsekrowanego franciszkanie zaprosili do współuczestnictwa w jarmarku wszystkie żeńskie zgromadzenia zakonne z miasta Opola. Siostry prowadziły akcje powołaniowe, występowały na scenie, zapraszały do wspólnego tańca oraz sprzedawały własne wyroby spożywcze, artystyczne i pamiątki z misji.
W programie jarmarku było wiele atrakcji i występów artystycznych. Jak co roku, można było zwiedzać kościół i klasztor franciszkanów, skosztować specjałów kiermaszu – produktów spożywczych oraz zakupić rękodzieło artystyczne. Na scenie w pierwszym dniu jarmarku zaprezentowały się: połączone chóry Stowarzyszenia „Opolszczyzna śpiewa”, zespół taneczny Adena, Studio Piosenki Debiut, Zespół Tańca Ludowego z Nowej Kachowki (Ukraina), Zespół Pieśni i Tańca Opole, Talentarium Wokalne Singasong, Zespół Taneczny Pech, zespół Słudzy Jahwe, chór Cantores Opolienses Legenda oraz Anna Płaczek w autorskim recitalu. Gwiazdą wieczoru był rap konsekrowany w wykonaniu ks. Jakuba Bartczaka
W drugim dniu jarmarku można było posłuchać koncertu Jarosławy Letkiej i Ludzi Dobrej Woli, polskich piosenek w wykonaniu młodych opolskich solistów i zespołu Take Style, duetu J&J Julia i Jędrek oraz najpiękniejszych arii operetkowych w wykonaniu Anny Płaczek i Andrzeja Skiby, z akompaniamentem Czesława Płaczka.
Jarmark charytatywny odbywał się na placu i ulicach przy klasztorze oo. franciszkanów w Opolu. Celem tego przedsięwzięcia była zbiórka funduszy na dalszą renowację zabytkowego obiektu kościelno-klasztornego, należącego do nielicznych zabytków miasta, w którym znajduje się m.in. nekropolia Piastów opolskich.